Jest wiele szkół dotyczących wczesnej nauki języka obcego. Na przykład, rodzice dzieci dwujęzycznych, tzn takich w których rodzice mówią różnym językami, zaczynają od początku życia dziecka, i to działa. Dziecko świetnie rozumie oba języki, uczy się ich naturalnie, początkowo miesza, ale szybko zaczyna kategoryzować słowa w danym języku. Co więcej, tego typu rodziny często przebywają na emigracji w innym jeszcze państwie. Jak donoszą rodzice, dzieciaczki posiadające nianię mówiącą trzecim językiem lub chodzące tam do szkoły naturalnie przyswajają i ten język. Czy więc i my, rodzice z Polski, powinniśmy zaczynać tak wcześnie? Możemy. Nic nie stoi na przeszkodzie. Mały człowiek nie ma jakichś barier wewnętrznych, które mu uniemożliwią tego rodzaju komunikację. Twórca techniki wczesnego nauczania dzieci Glen Doman twierdzi wręcz, że maluchy im młodsze, tym bardziej podatne na wiedzę, pozbawione bodźców w pewnym sensie przestają ich oczekiwać.
Co więc zrobić? Czy na siłę wciskać dziecku te wszystkie mądrości, pomimo jego frustracji? No właśnie nie. Według Domana i wielu innych praktyków wczesnego nauczania podstawą jest intensywność doznania, które musi być miłe a najlepiej ekscytujące. Jeśli skojarzymy naukę czegokolwiek z radością, pasją, jakimś zainteresowaniem dziecka – mamy sukces, ponieważ te informacje zapiszą się o wiele głębiej i trwalej. Jak to zrobić? Doman podkreśla radosną atmosferę kilkuminutowych zajęć. Każdy objaw znudzenia to koniec nauki. Drążymy temat tak długo, jak nam dziecko pozwoli.
Autor Teorii Inteligencji Wielorakich, Howard Gardner proponuje przyjrzeć się dziecku i przeanalizować co ono lubi robić, ponieważ jego zdaniem nie istnieją klasycznie przyjęte dwa typy ludzkiej inteligencji: humaniści i ścisłowcy. Jest tych typów przynajmniej osiem, dlatego jedni z nas uczą się wzrokowo, inni ruchowo, słuchowo, samodzielnie, w grupie, poprzez kolekcjonowanie, porównywanie, śpiew, rytm, poprzez opowieść, wyciąganie wniosków, tworzenie zasad, tabel, poprzez skojarzenie z gestem czy tańcem itd. Koncept ten zdaje się mieć potwierdzenie wynikające z faktu, że ewolucja przygotowała nas w wielu typach, abyśmy odnieśli sukces jako gatunek. Teoria ta zakłada też, że zwykle posiadamy klika typów inteligencji, talentów czy sposobów uczenia się, przy czym jeden lub dwa są dominujące. Być może w wyniku dorastania część z tych aktywności zanika, dlatego wszystkie dzieci lubią ruch, ale nie wszyscy dorośli są jego fanami.
Generalnie sprawdza się zasada atrakcyjności zajęć. Maluchy bardzo entuzjastycznie reagują na naukę skojarzoną z ruchem, nie znoszą długich posiedzeń, ich koncentracja jest krótka. Warto więc przeplatać im zajęcia statyczne z dynamicznymi. Dynamiczne zajęcia to np. piosenki i wierszyki z gestami, gry ruchowe, zabawy w odgrywanie ról. Statyczne zajęcia to słuchanie historii, czytanie, rysowanie, wycinanie, gry logiczne rozgrywane na siedząco. Stopniowo okres koncentracji dziecka się wydłuża, co nie znaczy, że dziesięciolatek nie będzie wdzięczny za kwadransik nauki poprzez ruch. Pięcio-sześciolatki są dynamitem energii, muszą biegać praktycznie cały czas. Mogą się uczyć np. liter czy składania słów w ramach szukania ich po całym domu, chętnie rywalizują w grupach, uwielbiają sytuacje umowne, typu piraci, lotnisko, morze, sklep. Dla nich można wymyślić zadania trudniejsze, wprowadzić pierwsze reguły czy wnioskowanie i rywalizację. Świetne będą tutaj gry na punkty, na czas, zespołowe czy kooperacyjne. Wspólne tworzenie historii, podchody w obcym języku wprowadzą odrobinę magii. Po więcej inspiracji zapraszam na naszą stronę i bloga www.playmeandlearn.com. Tam znajdziecie całą masę porad i pomocy przydatnych w pracy z dzieckiem w rożnym wieku, w klasie i w domu.
Pozdrawiam i zachęcam do zabawy językowej z dzieckiem
Beata Budzyńska
Beata Budzyńska prowadzi szkolenia dla nauczycieli przedszkolnych i anglistów w zakresie nauki języków metodą gry, jest też autorką pomocy dydaktycznych wspierających nauczanie poprzez gry, prowadzi bloga na stronie www.playmeandlearn.com